Bycie z tych pobożnych nigdy nie leżało w mojej naturze, pomimo odebrania wychowania w dość bogobojnej, żarliwie modlącej się i do szpiku katolickiej rodzinie. Różańce, pielgrzymki, roraty- tak, uczestniczyłam w tym jako dziecko, ale okres dojrzewania przeszłam bardzo burzliwie pod kątem wiary.
Oto jestem- z jednej strony zbuntowana na Boga i los, karmę czy wszechświat, z drugiej zaś strony, w chwilach zwątpienia prowadzę sobie rozmowy z „większym” jestestwem, albo z drugą sobą, czy nami trzema. Nie wiem ile „nas” jest, bo jedna gada przez drugą i nie wiem już którą jestem ja. To jest ta moja modlitwa, do nie swojego Boga, a jednocześnie bardziej mój już by nie mógł być.
Niekiedy latam w przestworzach. Bardzo mnie to relaksuje. Przeobrażam się jak animag z Harrego Pottera w ptaka i lecę. Widok z góry daje mi szerszą perspektywę.
Będąc na codzień tu i teraz, twardo stąpając po ziemi, wydaje mi się, że ja i moje problemy są najważniejsze w całym świecie, biorę to życie zbyt dosłownie, niejednokrotnie dławiąc się złością i bezradnością. Wzbijając się w powietrze, oglądając siebie, swoje życie i problemy z lotu ptaka, myślę o tym, co zostawiam „tam” na dole, nabieram dystansu do swoich smutków i problemów. Tak małe wtedy wydają się rzeczy, które na codzień wydają się olbrzymie, trudne, niemożliwe do pokonania.
Na tych krótkich kilka chwil głowa odpoczywa, a ja odczuwam wdzięczność.
Modlitwy i medytacje mają moc oczyszczania duszy i ciała z nagromadzonych napięć, stresów czy lęków. Dzięki nim ćwiczę też uważność- przyglądam się swoim emocjom ale bez emocji. Wpuszczam każdą z nich, oglądam ze wszystkich stron, pytam po co do mnie przyszła i na co chce mi zwrócić uwagę. Jeśli podoba mi się to, co widzę- zapraszam do swojego życia na dłużej. Negatywnym emocjom dziękuję za przybycie i po uprzednim zaznajomieniu się z nimi- żegnam.
Tak właśnie radzę sobie z głupimi wizjami, czarnymi myślami, potworami w zimnych pelerynach. Cedzę je, poznaję, wartościuję i biorę tylko to, z czego mogłabym skorzystać. Za ciężki jest mój bagaż doświadczeń, bym dźwigała go jak krzyż, każdego dnia.
