Mieszanina lęku, obawy i niemocy przetacza się przez moją głowę jak ogromniasty walec. Zalewa mnie fala zimnego indygo, przesłania iskrę wiary i nadziei, pękają tamy oceanu łez. Indukuję zadowolenie, z marnym skutkiem, tak samo jak „nic się nie dzieje” średnio wychodzi, kiedy słyszę beztroskie „kocham Cię mamo”.
