Będąc na tym etapie leczenia zdążyłam już swoje dziecko pochować kilka razy, tak samo jak zdążyłam wydać je za mąż i widzieć jak wspaniale sobie radzi w dorosłości. Nigdy wcześniej nie miałam takich wizji. Ani jednych, ani drugich. Właściwie to nigdy nie myślałam o przyszłości jako takiej moich dzieci. Myślałam za to o swojej własnej, w której oczywiście dzieci zdrowo rosną, kończą z sukcesami kolejne szkoły, a w czasie wakacji zwiedzamy różne egzotyczne kraje.
Ah, jakie piękne i beztroskie życie miałam przed diagnozą. Tylko praca, dom, szkoła. Wakacje i podróże. Wstać rano, nakarmić koty. Ot. Pełna stabilizacja, przewidywalność do bólu, wszystko na swoim miejscu. Lubię tak. Lubię wiedzieć co będzie wieczorem.
Na ile rzeczy byłam ślepa, wiem tylko ja.
